Bengusia

Bengusia

Bobasek

Bobasek

środa, 15 grudnia 2010

Ugodowosc zrozumienie i szacunek

Pstanowilam ze napisze troche wiecej o moim malzenstwie. Receprty na udane malzenstwo nie mam, nikogo nie chce pouczac po prostu moze to co napisze komus pomoze a moze po prostu rozsmieszy :)

Od samego poczatku wiedzielismy ze albo zaakceptujemy siebie takimi jakimi jestesmy albo nic z tego nie bedzie. Nie bylo mowy o zmienianiu drugiej strony lub przeciaganiu na swoje.
Wiadomo jednak ze z czasem kazdy sie zmienia, chce sie zmienic dla tej drugiej osoby, dociera sie, dostosowuje. Po pieciu latach malzenstwa moge stwierdzic z cala pewnoscia ze sie zmienilam.
U nas ugodowosc zrozumienie drugiej strony dotyczy przezde wszystkim drobnostek malutkich niuansow gdyz w waznych sprawach zgadzamy sie.
Podam Wam blachy przyklad ktory tak naprawde nic nie znaczy a wiele zmienia i ogromnie cieszy.
Moj maz nie lubi tradycji, rytualow, obrzedow. Nie chce odwiedzac znajomych, sasiadow w czasie swiat, nie obchodzi rocznic, urodzin, swiat typu Walentynki czy Nowy Rok. Nie ma to nic wspolnego z religia on po prostu ma na wszystko swoje wlasne wytlumaczenie i nic go nie przekona. Oczywiscie wiedzialam o tym jeszcze przed slubem i zaakceptowalam. Nie bede przeciez wymuszac na nim czegos co mu nie oppowiada.
Ja osobiscie lubie swieta , uodziny, prezenty lubie niektore rytualy wiec musielismy jakos dojsc do porozumienia.
Np: cos najbardzie prostego jak urodziny.
Maz nigdy nie chcial zeby w jakikolwiek sposob okazywac mu specjalnosc tego dnia. Nigdy jeszcze nie zlozylam mu zyczen w dni jego swieta i to go bardzo cieszy.
Ja z kolei nie czekam na zyczenia w dniu moich urodzin. Sama sobie planuje ten dzien jak go spedzimy, rodzinnie w domu, w retsauracji, kawiarni a moze w kinie. Nie mam niespodzianki ale tez nie mam zakazu obchodzenia urodzin. Razem cala rodzina spedzamy ten dzien tak jak ja go sobie wymysle. Maz jak najbardziej w nim uczestniczy i cieszy sie moim szczesciem i radoscia wspolnie spedzonego czasu.
Stale czytelniczki wiedza ze co roku obchodzimy urodzinki Bengusi. Jest tort i sa goscie. Tak tez wspolnie postanowilismy. Nie przesadzamy, sa to przede wszystkim uroczystosci rodzinne nie jakies huczne przyjecia na pokaz bo nie chchemy ranic siebie wzajemnie. Zdajemy sobie jednak sprawe z tego ze choc teraz Bengusia niewiele rozumie w przyszlosci gdy pojdzie do szkoly czy przedszkola bedzie widziala ze inne dzieci obchodza urodziny i nikt z nas nie bedzie w stanie wytlumaczyc jej dlaczego ona nie moze ich obchodzic. To byloby nie fair.
Moz to co napisalam dla niektorych jest glupie lub infantylne ale niestety w malzenstwach mieszanych o tak duzych roznicach kulturowych nawet malutkie nıuansiki moga dzielic. Male glupotki niby nie warte roztrzasania moga doprowadzic do rozwodu. Tylko szacunek dla odmiennosci daje szczescie.
Pozdrawiam i obiecuje ze w nastepnych notkach nie bede juz truc a napisze o Bengusi i wstawie zdjecia.
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Podziwiam Cię za to,że potrafisz żyć w innym państwie i to jeszcze tak innym od naszego. Musisz bardzo kochać męża, ale także jego kraj. Zrozumienie siebie jest bardzo ważne, dobrze, że u Was to jest. Pozdrawiamy
    Żaneta i Adam

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze jest, że się dogadujecie. Podoba mi się to wasze porozumienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Emilo wcale pani nie truje ! ;) miło się czyta pani posty :) i te dotyczące postępów Bengusi jak i te typowo związane z Turcją :) Proszę już więcej nie używać tego słowa ! ;D :)

    Ja osobiście cały czas powtarzam mojemu mężowi, że:

    NASZ DOM TO NASZA KULTURA - NIE MOJA CZY TWOJA ALE NASZA WSPÓLNA TWORZONA PRZEZ NAS SAMYCH.

    Musimy siĘ uczyć szanować i akceptować zwyczaje naszego partnera. Denerwuję się ilekroć niektóre z moich koleżanek wyliczają mi co mam w domu 'tureckiego' - albo to, że częściej piję herbatę po turecku niż 'normalną'! Smakuje mi - to piję ot co ! ;) To jest chore !!! ...to tak jak by znajomi mojego męża mieli być źli na niego, że śpiewa sto lat podczas urodzin albo, że czasami pije 'Lipton' w filiżance zamiast tureckiej herbaty w małej szklaneczce...

    Tak naprawdę od kiedy jestem z moim mężem słowo KOMPROMIS nabrało większego znaczenia w moim życiu :) :) :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Anna M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam sytuację jak byliśmy w Turcji, wszyscy pojechaliśmy do centrum a Abu (mąż Mili) był w pracy. Jak wróciliśmy i nagle On zjawił się w drzwiach bardzo zdenerwowany nie wiedzieliśmy co się stało. A on nie mógł się do nas dodzwonić, Mila chyba nie miała ze sobą telefonu a ja (dzwonił nawet na polski) nie słyszałam w torebce, lub odwrotnie. On z pracy przyjechał bo martwił się o nas, nie odbieraliśmy telefonów a on nie wiedział czy z nami jest wszystko w porządku. W życiu nie widziałam go takiego zdenerwowanego, ale nie z powodu że niepotrzebnie jechał a ze strachu o nas. Nie zrobił awantury, że nie odezwaliśmy się. Faktycznie Abu jest inny od wielu polskich mężów.
    Wczoraj koleżanka z pracy powiedziała że mąż ją zostawił (ma 1,5 roczną córeczkę) Wyszedł z domu i się nie odezwał. Koleżanka zgłosiła zaginięcie na policję, która znalazła go po 3 dniach w pracy. Powiedział jej że nie wróci do domu...

    OdpowiedzUsuń